___________________________
~miesiąc później~
Już od miesiąca jestem z Noemi w Kanadzie, Justin wrócił z nami ale od tamtego czasu nie dawał znaku życia. Dziś mamy jechać na pogrzeb mojej babci, z powrotem na Florydę. O jej śmierci dowiedziałam się dwa dni temu, lekarze nie byli w stanie zbadać na co chorowała. Była jednym z pierwszych ludzi na których przeprowadzono legalną eutanazję. Dziadek dużo im za to zapłacił, mówił, że nie mógł już patrzeć jak się męczy. W sumie, cieszę się, że już nie żyje, bardzo ją kochałam to prawda, ale jako osoba wierząca , wierzę w coś takiego jak "niebo" gdzie cierpienie nie istnieje. Samolot startuje za godzinę. Mama Noemi zawiozła nas na lotnisko, teraz tylko odprawa i ruszamy."Właśnie wystartowałyśmy" - sms-a o takiej treści wysłałam dziadkowi.
Założyłam słuchawki na uszy i oparłam się o okno, w końcu zasnęłam.
-Hej Al, obudź się zaraz lądujemy zaraz - usłyszałam nad uchem i poczułam lekkie szarpnięcie.
Bez słowa zdjęłam i schowałam słuchawki. Chwile później wylądowaliśmy. Na lotnisku czekał na nas dziadek, przytulił nas obie na powitanie i razem poszliśmy do samochodu. Przez całą drogę żadne z nas się nie odezwało, ale chyba nikomu to nie przeszkadzało, to była taka dobra cisza. Zanim się spostrzegłam byliśmy pod domem dziadków. Zjadłyśmy, przebrałyśmy się w czarne sukienki na pogrzeb, w tym czasie dziadek przebrał się w garnitur i znów byłyśmy w samochodzie. Zapatrzona w drzewa i łąki za szybą nawet nie zauważyłam jak dojechaliśmy. Weszliśmy jako ostatni, dziadek zamknął drzwi i poszedł usiąść z przodu przy trumnie, posłusznie poszłyśmy za nim.
Znacie to uczucie? Widzicie co się dzieje, ale nie rejestrujecie wydarzeń, jesteście w jakimś miejscu ale tak jakby was nie było? Miałam tak dziś cały dzień, od rana odezwałam się tylko raz, patrzyłam na wszystko ale nic nie widziałam, wszystko co robiłam, robiłam z automatu lub za innymi a wszystkie słowa i dźwięki dobiegały jakby z daleka. Gdy szliśmy z trumną, szłam jako ostatnia, bardzo wolnym krokiem. Gdy doszłam trumna była już w ziemi a grób zakopany. Ludzie chodzili w tą i tamtą, niektórzy na mnie wpadali, a gdy mnie już zauważyli, składali wyrazy współczucia i kondolencje, gdzie nie spojrzeć grupki starszych popłakujących pań, a gdzieś między nimi męskie głosy mówiące "Była naprawdę dobrą kobietą"
W pewnym momencie zatrzymałam się i otworzyłam szerzej oczy, stał tam. Przetarłam je i mrugnęłam parę razy, nadal tam był, i patrzył na mnie. Justin tam był, i wtedy wszystko do mnie wróciło, każdy dźwięk ze zdwojoną siłą eksplodował mi w uszach, a obrazu zaczęły się poruszać w normalnym tempie a nie w zwolnionym, tak jak wcześniej. Uśmiechnął się szeroko, zrobił krok w przód i drogę przecięła mu jakaś płacząca staruszka. Gdy przeszła - już go nie było. Rozejrzałam się, nigdzie go nie było, za to wypatrzyłam mojego dziadka i szybo do niego podeszłam.
- Widziałeś gdzieś może Justina? - spytałam szeptem
- Nie, a miał przyjść?
- Nie, nie, tak się tylko pytam - uśmiechnęłam się i odeszłam od grupy pogrzebowej. Skręciłam w pierwszą alejkę w prawo, przeszłam kawałek usiadłam na ławce. Zamknęłam oczy i głośno odetchnęłam. Pomodliłam się w myślach za babcię i otworzyłam oczy. Siedział obok, ze wzrokiem wbitym w drzewo przed nami.
- Świruuję - powiedziałam patrząc na niego i wywracając oczami.
- Nie, czemu? - spytał przenosząc wzrok na mnie.
- Justin? - Czyli jednak jestem normalna.
- Przecież mnie już widziałaś - uśmiechnął się - musiałem iść na chwilę - wytłumaczył zniknięcie.
- Ale co ty tu robisz?
- Też znałem twoją babcię, pomyślałem, że dobrze by się tu pojawić - teraz spojrzał w niebo.
- Znałeś ją wcześniej?
- Tak - westchnął.
- Skąd? - jakby nie mógł tego wcześniej powiedzieć
- Bo widzisz parę lat temu...
- Dzieciaki! Chodźcie, idziemy na obiad! -przerwał mu głos dziadka - Witaj Justin, miło mi Cię widzieć, co tam u Ciebie?
- Później ci powiem - szepnął wstając i podbiegł do dziadka - Dobrze, a u pana, jak się pan trzyma?
Noemi już pewnie była w restauracji, więc byłam skazana na samotny spacer, ta dziewczyna kochała jeść! Mogła by jeść non stop, ja tez ale ja szybko tyję a ona i jej przemiana materii..ehh.
Restauracja była w zasadzie koło cmentarza, więc nie szłam długo, 5 minut max.
Po wejściu, od razu zajęłam miejsce po obok Noemi.
-Wiedziałaś, że Justin przyjechał na pogrzeb? - szepnęłam siadając.
- Nie, a gdzie jest?
Rozejrzałam się po sali ale nigdzie nie dostrzegłam chłopaka, dziadka zresztą też nie. W tym momencie poczułam wibracje gdzieś w środku mojej torebki, świadczące o nowej wiadomości. Zaczęłam szukać telefonu ale za nic nie mogłam go znaleźć.gdy zwątpiłam w to, że znajdę go ręką, zaczęłam przekrzywiać torebkę na różne strony, trząchać nią a telefonu dalej nie było widać. Nie w tą stronę ją obróciłam i cała jej zawartość wylądowała na stole, wszyscy zebrani spojrzeli na mnie przestając mówić, a ja skupiłam się na nowiutkim iPhonie pływającym po powierzchni mojej zupy. Rozśmieszył mnie ten widok, co prawda nie było w nim śmiesznego ale zaczęłam po cichu chichotać. Dobrze, że obok mnie siedziała Noemi, bo sama bym nie wpadła na to żeby wyjąć urządzenie z talerza. Wytarła monitor, zdjęła futerał i wytarła serwetką resztę. Kopnęła mnie pod stołem, żebym przestała się śmiać i podała mi telefon. Na szczęście działał, przeczytałam wiadomość"
Od: Dziadek
Czyli Justin był z nim, pomyślałam po czym powtórzyłam to Noe.
-Dziadek prosi żeby zacząć bez niego! - krzyknęłam na tyle głośno by przekrzyczeć rozmowy emerytów. Ludzie od razu wzięli się za jedzenie zupy, ja mojej z wiadomych przyczyn nie zjadłam, chwilę potem kelnerzy wnieśli pysznie wyglądające drugie danie - piersi kurczaka z farszem szpinakowym - ulubione danie mojej babci.
Po zjedzeniu, każdy po kolei mówił coś miłego o babci, miało się zacząć od najbliższej jej osoby, a z powodu nie obecności dziadka, byłam to ja.
Wstałam niepewnie, zastanawiając się co powiedzieć.
-Parę dni temu opuściła nas bardzo ważna dla mnie jak i dla was osoba, moja babcia była człowiekiem któremu można było wszystko powiedzieć, powierzyć każdą tajemnicę, lub prosić o pomoc. Pomagać innym lubiła chyba najbardziej - uśmiechnęłam się pod nosem patrząc jak nerwowo bawię się palcami - chociaż sama pomocy nigdy nie chciała, myślała, że da sobie radę ze wszystkim sama i tak było, do czau aż nie pojawiło się coś silniejszego - choroba. Może gdyby wcześniej dała się zawieść do lekarza, dziś nie musielibyśmy siedzieć tu opłakując jej śmierć? - łzy zaczęły wypełnić mi oczy - Może tak, a może i nie. Może to już był czas by odeszła? Wierzymy, że w niebie jest lepiej, dlatego wydaję mi się, że to było by egoistyczne z naszej strony, nie dać jej odejść w spokoju, płakać też nie powinniśmy, bo Bóg kocha miłością tak wielką, że zwykli ludzie tacy jak my nie są w stanie jej pojąć, a kochać i być kochanym to tak, jak by z dwóch stron grzało nas słońce. Niestety pogodzić się ze stratą nie jest łatwo, nie mam rodziców, teraz nie mam też babci, ale to nie tak, że jej ze mną i z wami nie ma, ja jej poprostu nie widzę, ale wiem, że ona mnie tak, babcia umarła, ale jakaś jej cząstka żyje, w nas, w naszych sercach i pamięci i pozostanie tam na zawszę.
Usiadłam z powrotem, ludzie milczeli tępo wpatrzeni we mnie.
-Piękna przemowa - usłyszałam męski głos od strony wejścia na salę, to dziadek, szedł i klaskał, za raz za nim Justin. Inni po chwili też zaczęli klaskać. "Czyli nie powiedziałam nic głupiego" - przeszło mi przez głowę, a na twarzy pojawił się uśmiech.
_____________________________
Taki trochę o niczym, ale nie wiedziałam jak opisać pogrzeb :/
Proszę o komentowanie, to dla mnie ważne, każdy komentarz się liczy, i z góry za każdy dziękuję.
Do następnego, czyli mam nadzieję, niedługo :*